Kilka lat macierzyństwa, trójka dzieci, pies, mąż – to moje doświadczenie. Każda historia uczy, każda sytuacja testuje, każdy uśmiech leczy, każdy jęk przybliża nerwicę. Bilans, jak dla mnie jest prosty – warto, naprawdę WARTO MIEĆ DZIECI. Wcześniej tak na to nie patrzyłam. Dziś już wiem, jak wiele nauczyło mnie macierzyństwo.
Kiedy wracam do czasów bez dzieci, jest kilka rzeczy, za którymi tęsknię, które wspominam, o których marzę. Jest kilka, do których pewnie nigdy nie wrócę. Jest kilka, których żałuję, że nie zrobiłam. Jednocześnie, już teraz nie wyobrażam sobie siebie bez dzieci.
Studia na kierunku DZIECKO
Macierzyństwo, dało mi ogromną szkołę, to nie lekcja, to długie i wyczerpujące studia na uniwersytecie życia, pod opieką profesorów: JA CHCE! TO MOJE! MAMO! A ON MI ZABRAŁ!!! W dodatku z perspektywą poprawek, wielu niezdanych egzaminów i bez wakacji i przerw świątecznych. No cóż – życie.
Jak to bywa na uczelniach, tak i macierzyństwo nauczyło mnie kilku rzeczy, których pewnie nie ogarnęłabym bez zajęć praktycznych, w laboratorium doświadczalnym.
Granice przesuwają się dużo dalej
Przede wszystkim, dzieci na nowo wyznaczają granice. A właściwie śmiało przekraczają Twoje stare granice, by pokazać, że możesz bardziej, więcej, dłużej, a jednocześnie: rzadziej, mniej, krócej, ciszej…
Nie sądziłam, że można kochać BARDZIEJ – miłość do własnych dzieci, potrafi być nieograniczona. Matka/rodzice są w stanie w imię tej miłości zrobić naprawdę wszystko! Gdy rodzisz dziecko nagle z sarenki przeistaczasz się w Lwice.
Mogę WIĘCEJ… unieść. Nigdy wcześniej nie podnosiłam ciężarów w takiej ilości i tak często. W tej chwili 22+20+13 … jest jeszcze daję radę. Najgorsze, gdy oczekują, że będę z nimi biegła, albo podskakiwała w radosnym rytmie muzyki i chichotów.
Zdecydowanie DŁUŻEJ toleruje dziecięce piosenki, aniżeli miało to miejsce jeszcze kilka lat temu. Gdy Pierworodny był na etapie wrzeszczę, płaczę, płaczę, wrzeszczę, śpię – śpiewałam mu „My Pierwsza Brygada” z biegiem czasu nauczyłam się kilku piosenek i nawet, niektóre mi się podobają 🙂
RZADZIEJ się nad sobą użalam. Gdy to robię, absolutnie nikt nie reaguje! Towarzystwo się nagle rozpierzcha, a ja zostaje sama 🙁
MNIEJ jem! HAHAHA tzn. jem jeden posiłek dziennie! Nie robię sobie przerw 🙂 Jak zaczynam śniadaniem, tak kończę długo po tym jak dzieci zasnął. Najpierw swoje śniadanie, potem pozjadam po dzieciach, w międzyczasie chcą jakiś serek – daję im, ale po dwóch łyżkach stwierdzają, że jednak nie – zjadam po nich, potem drugie śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja. A jak dzieci pójdą spać – wtedy wynagradzam sobie trud całego dnia i serwuje sobie coś pysznego 🙂
Potrafię KRÓCEJ spać. Jestem przekonana, że macierzyństwo to eksperyment naukowy mający na celu udowodnić, że sen nie jest niezbędny w życiu.
Nauczyłam się jeszcze CISZEJ otwierać słodycze. Kiedyś, kitrałam się tylko przed mężem, no ewentualnie przed rodzicami (gdy byłam mała). Wydawało mi się, że mam doświadczenie, a zdobyte umiejętności pozwolą mi zapewniać sobie dostawę cukru w niezmienionych ilościach. Jednak nie! Musiałam przeanalizować sytuację, aby naprawić błędy, ulepszyć taktykę… nie zawsze się udaje, ale robię to dla moich dzieci. Cukier jest niezdrowy, dlatego im go ograniczam 🙂
Jestem Wam za to wdzięczna
A tak serio, ciąża, macierzyństwo, dzieci potrafią dać w kość i dlatego umiejętność przystosowania się do nowych realiów jest szalenie ważna (zarówno dla mamy jak i dla dzieci). Dla mnie to przede wszystkim zmiana siebie, swojej postawy, oczekiwań i praca nad sobą. Wychodzę z założenia, że mam prawo do tego, aby czegoś nie wiedzieć, żadne z moich dzieci nie miało instrukcji obsługi przyczepionej do pieluszki. Ale jednocześnie uważam, że mam obowiązek, jako rodzic, starać się dowiadywać, uczyć, pytać, szukać odpowiedzi i zmieniać się na lepszą wersję siebie.
Macierzyństwo nauczyło mnie…
… cierpliwości
… perfekcjonizmu, a właściwie porzucenia jakiegokolwiek dążenia do perfekcjonizmu. Trzeba odpuścić. Porzuciłam morzenia o idealnym ja, idealnej rodzinie, idealnym związku (o idealnym mężu to długo wcześniej przestałam myśleć)
… empatii
… miłości
… gotowania
… łapania snu (zawsze, wszędzie, w każdej pozycji)
… pracowitości
… logistyki
… opanowałam niesamowicie cenną umiejętność odwracania głowy w przeciwną stronę, tak, aby nie widzieć co i jak robią 🙂
Wiem, że mogę wiele nauczyć moje dzieci bo wiem, jak wiele one nauczyły mnie.
Ciekawa jestem, co Ty byś do niej dopisała?
To wszystko mnie czeka 🙂
ja jednak mam sporo tematów do których tęsknię 🙂 oczywiście nie zamieniłabym dziecka ale na chwilę czasem lubię pobyć znowu sama… 🙂
ahaaa, wiem o czym mówisz. Rozmarzyłam się o chwili samotności. Ale niestety takie uroki, samotne wyjście po bułki ma zbliżone działanie jak SPA 🙂
Piękne zdjęcia zrobiłaś, cudne! 🙂 Też się chowam z cukierkami :). Gdyby człowiek wiedział co go czeka, przed dziećmi to pewnie by się 100razy dłużej zastanawiał :). Mi najwięcej czasu zajęło zorientowanie się, że czas sprzed dzieci już nie wróci, nigdy. Nikt mi nie da tej swobody i wolności i trzeba się nauczyć zorganizować sobie życie tak by być „wolnym” i „niezależnym” z dziećmi, pokazując im przy tym Świat :). Pozdrawiam!
napisane perfekcyjnie 🙂 Idealne zdanie : Potrafię KRÓCEJ spać. Jestem przekonana, że macierzyństwo to eksperyment naukowy mający na celu udowodnić, że sen nie jest niezbędny w życiu.
Co do tego jedzenia to nie mniej tylko o innych porach 🙂
Super tekst