Do niedawna byłam stanowczą miłośniczką tylko lata, ewentualnie wiosny. Ogólnie, temperatura poniżej 25oC w lecie oznacza zimno, a poniżej 20oC to tragedia. Kiedy niektórzy mówią, że jest gorąco, dla mnie jest w sam raz.
Ostatnio, próbuję walczyć sama ze sobą i swoim podejściem do życia. Wymyśliłam, że na pewno jest coś co sprawia, że można zakochać się w jesieni. Długo myślałam… i wiele nie wymyśliłam, zwłaszcza, że ostatnie dni (przynajmniej u nas) są OKROPNE! Leje cały dzień, pizga złem, znaczy wieje, do tego temperatura …brrr.
„Ludzie są niby więdnące kwiaty.
Jesień – i niczego nie ma.
Jakże straszne jest to „nie ma”
Jak straszna jest jesień”.
Anonim
Zimno, wilgotno, mokro, wiatr, do tego ciężkie powietrze (pełne pyłów, dwutlenków siarki, azotu i Bóg wie czego jeszcze). Co raz krótsze dni, szaro, buro, mówiłam już o przeszywającym zimnie?
Katastrofa. Ale, jak wcześniej wspomniałam, staram się, nawet w najgorszej sytuacji szukać pozytywów. Czasem tak jest, że mała rzecz, drobiazg pozwala zapomnieć o złu tego świata.
Za co mogłabym ewentualnie spróbować zakochać się w jesieni?
Za domowe popołudnia z dziećmi. Jest w końcu czas, żeby rysować, układać puzzle, malować, więcej czytać, czy po prostu przewalać się po podłodze…
Za ciepłą herbatę z miodem, pomarańczą, imbirem…
Za włóczkę… swetry, czapki i szaliki…
Za koce i bambosze…
Za flanelową pościel…
Za aromatyczne grzane wino, piwo…
Za kolory…
Za dary – owoce, warzywa
Za przetwory, które przygotowuje całe lato, aby móc poczuć je jesienią i zimą
Za naukę życia – istota przemijania
Za dynię – jej smak, możliwości…
Za podsumowania – kwartału, roku, życia…
Za zimę, która niebawem zawita, a z nią śnieg, sanki, łyżwy, śnieżki…
Za kałuże…z błotem, dużą ilością błota… moje dzieci to uwielbiają 🙂
Za chłodne poranki, kiedy wystawiasz nogę spod kołdry, i już wiesz, że nigdzie się nie ruszasz, może jedynie wtulić się w męża, zafundować sobie jeszcze 10 min drzemki…
Za te wtulenia… zapominasz, że wieczorem położyłaś się z fochem…On jest taki ciepły, a poza łóżkiem jest zło!!!
Jak dla mnie kochać to za dużo. Ale lubić, doceniać, delektować się to na pewno. To, że potrafię znaleźć coś fajnego, w pozornie beznadziejnej jesieni jest zasługą moich dzieci.
To nie tak, że to my – rodzice jesteśmy jedynymi nauczycielami w naszych domach. Tak sobie myślę, że dzieci uczą szalenie istotnych kwestii.
Uczą doceniać to co mamy, korzystać z tego co jest. TU I TERAZ. Bawić się, śmiać i łobuzować niezależnie od wszystkiego. Dzieci uczą optymizmu. Widzę chłopców taplających się w błocie. Tysiące myśli… irytacja… „znowu pranie…, cali się obrudzą… woda naleje się do kaloszy- rozchorują się… zmarzną… ” A oni ?Bawią się JAK DZIECI, są szczęśliwi, nic ich nie może zatrzymać. Na pewno nie moje narzekanie.
Dziecko nie powie: „znowu leje… kicha…”
Dziecko mówi: „pada deszcz?!? Super mogę wziąć moją parasolkę i kalosze i poskakać w kałuży przed domem???” (oczywiście wciela do tego oczy ze Shreka).
Dziecko nie powie: „nie no!!! znowu to białe g… z nieba leci, muszę zmienić opony, wlać nowy płyn do spryskiwaczy, kupić akumulator i zrobić w końcu porządek w garażu, żeby móc w końcu wjechać samochodem…”
Dziecko powie: „śnieg, ale super!!! Możemy pójść na sanki, albo powalczyć w śnieżki, a może bałwana zrobimy???
Bądźmy jak dzieci: szczęśliwi, beztroscy, ubłoceni, zmarznięci, ale usatysfakcjonowani, każdą kałużą na naszej drodze.
Pokochaj jesień
Spróbuj pokochać jesień
z niesamowitymi urokami
Spójrz, ile piękna niesie
obdarzając cię nowymi dniami.
Kolorowo jak wiosną
barwne liście ostatki zieleni
Dadzą chwilę radosną
twą szarość życia mogą odmienić.
Wieczór szybciej nastaje
słońce też znika wcześniej niż latem
Lecz nowe czy nie daje
chwile spokoju skorzystaj zatem.
Tadeusz Karasiewicz