Podróż z dziećmi to nie mała sprawa, a jeszcze długa podróż z dziećmi… to dopiero wyzwanie. Jak się spakować, co zabrać, jak nie zwariować w samochodzie, jak to wszystko pomieścić i co robić z dziećmi podczas długiej podróży? Zerknijcie jak to wygląda u nas, gdy na horyzoncie pojawia się długa podróż z dziećmi – planowanie i realizacja.
Planowanie i pakowanie mogą okazać się clou podróży z dziećmi.
Brak np. ulubionej zabawki, albo dodatkowej pary butów dla dziecka, może popsuć najlepszy wyjazd. Chociaż wyjazdy są super, ale sama droga do celu bywa męcząca.
długa podróż z dziećmi – planowanie
Lubię zaplanować wcześniej co bierzemy, w co zapakuje i gdzie to wszystko włożę. Lubię wiedzieć gdzie dokładnie jadę, w jakich warunkach spędzę ten czas, co zapewni właściciel lokalu. Wiadomo, że w hotelu mogę liczyć np. na ręczniki, ale raczej nie ma kuchni, więc nie ma co zabierać ze sobą produktów do sporządzania posiłków. W niektórych mieszkaniach/ apartamentach, właściciele zapewniają różne udogodnienia dla dzieci (nocniki, wanienki, fotelik do karmienia etc.)
Rzadko sporządzam dokładną listę, ale często zdarza mi się zapisać rzeczy, o których muszę pamiętać w dniu wyjazdu, a których nie mogę spakować wcześniej.
Duża rodzina to duży samochód i duży bagażnik. W naszym przypadku to czasami dwa bagażniki (albo autobus?!?), żeby wszystko zmieścić. Dlatego niedawno kupiliśmy dodatkowy bagażnik dachowy. Przed nami zakup bagażnika na rowery (i wóz cygański gotowy).
Jadąc samochodem, sortuje rzeczy, na te, które mogą iść do bagażnika dachowego, na te które muszą być w bagażniku w samochodzie, i na te które muszę mieć pod ręką. Jest też kilka gadżetów, które bardzo ułatwiają długą podróż z dziećmi.
Na górę idą wszystkie rzeczy, z których nie będziemy korzystać podczas jazdy, i którym nie będzie przeszkadzała np. niska temperatura. Nie wkładam do bagażnika dachowego cennych przedmiotów i elektroniki. Te znajdują miejsce w bagażniku w samochodzie.
Pod ręką staram się mieć zawsze: wodę dla dzieci w bidonach, pokrojone i obrane owoce w pojemniku, pokrojone ciasto lub drożdżówki. Dla nas: wodę i coś słodkiego dla kierowcy (taki przywilej). Oprócz jedzenia, w samochodzie nie może zabraknąć przytulanki, kocyka, zagłówka i naładowanego iPada z wgranymi bajkami (nie raz zdarzyło mi się zabrać iPada, który się nawet nie włączył i oczywiście nie miałam przy sobie ładowarki). Jeśli nie prowadzę, zabieram też książkę, na wypadek gdyby zdarzył się cud i moje dzieci zasnęłyby, albo zajęły się sobą nawzajem i ja miałabym wolną chwilę na czytanie. Dodatkowo telefony, ładowarki i gotówka to must have podróży.
pakowanie
Dla dzieci. Oprócz zapasu ubrań, kosmetyków i leków (w razie W), zabieramy przynajmniej jedną parę butów i rękawiczek więcej dla każdego, żeby nie dać się zaskoczyć. Książeczki zdrowia (nigdy mi nie były potrzebne, ale zawsze je biorę). Zabieramy nosidła i chustę, wózek. W sezonie gdy jest zimno zabieram termos na ciepłą herbatkę.
Dla nas. To co uznam za potrzebne pakuję do torby. Przed podróżą staram się przynajmniej zobaczyć pogodę, żeby nie okazało się, że planowane są sztormy, zamiecie, zawieje i rekordowe opady czegokolwiek (mam takie szczęście, że razem ze mną podróżuje deszcz, śnieg i ogólnie złe warunki atmosferyczne). Nic mnie nie zdziwi.
Jedzonko. Żeby uniknąć awantur na wyjazdach, zabieram ze sobą te przysmaki, które dzieciaki lubią i wiem że na pewno zjedzą. Tak więc chrupki do mleka, masło orzechowe, domowy dżem, miód, żurawina i orzechy, owsiankę, kakao. Jestem z natury leniwa, więc w domu serwuję tylko śniadanie i kolację. Obiady jadamy „na mieście” a przekąski zabieramy na spacery.
Wyjazd z dziećmi to na pewno spora logistyka. Niestety czasy, kiedy wracamy z pracy w piątek i pada pomysł – pojedźmy gdzieś, i za godzinę siedzimy w samochodzie jest dawno za nami. Staramy się jednak wykorzystywać każdy nadarzający się moment, żeby gdzieś wyjechać, coś zrobić, zobaczyć. Nie jest to łatwe, do najtańszych też nie należy.
Nasza taktyka jest taka: w sezonie wakacyjnym, feryjnym jeździmy do rodziny, znajomych. Poza sezonem wyjeżdżamy do pensjonatów i tzw. apartamentów (nie znoszę tej nazwy). Szukamy mieszkań do wynajęcia, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy siedzieli wszyscy w 15 m pokoju hotelowym, bez aneksu kuchennego.
Pakowanie jest na mojej głowie, chłopcom (małym) zostawiam plecaczki na zabawki i bajki. Sami je pakują w zależności od tego co chcą zabrać, ogranicza ich pojemność plecaka, więc nie ma szaleństw. Dla nich to ogromna frajda. Zwykle od rana stoją gotowi do drogi (często w piżamie, ale ze swoim plecakiem na plecach). Dodatkowo, zawsze pakuję kredki, teczkę czystych kartek i wydrukowanych kolorowanek, szlaczków, zagadek. Małe puzzle, gry planszowe lądują w workach strunowych (zajmują mniej miejsca). Nie może zabraknąć również mp3 z wgranymi bajkami i kołysankami.
podróż z dziećmi – najłatwiej jest jeździć nocą
Jeśli mamy możliwość (np. jedziemy do rodziny lub wracamy do domu) staramy się jechać późnym wieczorem. Przed wyjazdem kąpie dzieciaki, ubieram w piżamy, daję kolację i liczę, że usną w samochodzie. Gdy dojeżdżamy na miejsce – szybka akcja przekładania do łóżek.
Jest nam łatwiej i szybciej podróżować nocą. Gdy jedziemy w ciągu dnia, co chwilę słyszę mamusiu siusiu, mamusiu kupę, mamusiu chce mi się pić, mamusiu jestem głodny, mamusiu… a daleko jeszcze, a czy już jesteśmy, a czy długo jeszcze będziemy jechać?!?… w międzyczasie się szturchają, biją, płaczą, jęczą. Średnio pokonanie 400 km w nocy to dla nas ok 6 h w dzień ten czas wzrasta do 9h. Podróż w dzień, to jednak możliwość zobaczenia czegoś więcej, zatrzymania się celowo, zwiedzania „po drodze”.
Kiedy już mamy wszystko zaplanowane i spakowane możemy ruszać w drogę. Dobre humory, sporo chęci i cierpliwości. Na pewno coś nie wyjdzie, ktoś pewnie będzie niezadowolony, ale możliwość ucieczki choć na chwilę od monotonii zwykłego dnia daje dużo energii.