Zaburzenia integracji sensorycznej są problemem, który dotyka coraz więcej dzieci. Niestety objawy zaburzeń, przez to, że nie są oczywiste, często bywają mylnie interpretowane, bagatelizowane, a dziecko pozostawione bez terapii. Wielu rodziców zastanawia się, z czego wynika zachowanie ich dziecka, czy to kwestia wychowawcza czy zaburzenia rozwojowe. Nie ma tygodnia, gdzie nie dostaje zapytania skąd wiedziałam, że moje dziecko ma zaburzenia SI?
Najłatwiej byłoby odpowiedzieć wprost: nie wiedziałam! Mimo że dziś, gdy patrzę na to z perspektywy czasu, gdybym miała wtedy tą wiedzę co teraz, dostrzegłabym sygnały, które mój syn dawał mi już jako niemowlę. Dziś wiem, że wiele z jego zachowań świadczyło o tym, że ma zaburzenia integracji sensorycznej.
Objawy zaburzeń integracji sensorycznej?
Moje pierwsze dziecko to niesamowicie wymagający facet :)
Jako niemowlę uwielbiał rutynę, był bardzo wrażliwy na zmiany rytmu dnia (nawet drzemki musiały być w schemacie, bo inaczej… dawał do zrozumienia, że bardzo tego potrzebuje), nie lubił głośnych, jasnych miejsc, pierwsze trzy miesiące były turbo trudne, na rękach, non stop kołysany.
Później, ogromna wybiórczość pokarmowa, problemy z ubieraniem, strzyżeniem włosów, obcinaniem paznokci.
Nigdy nie chodził, zawsze biegał, miał mnóstwo energii, nadaktywny, głośny, reagował bardzo gwałtownie i zupełnie nieadekwatnie do sytuacji. Gdy skakał, upadał, jakby starał się zrobić to mocniej, to samo z przytulaniem, wpadaniem w ramiona [więcej o objawach przeczytasz TU].
Kiedy zauważyłam, że coś jest nie tak?
Gdy pojawił się młodszy syn widziałam pomiędzy chłopakami ogromną różnicę w ... tym, jacy są. Myślałam, tak to czasem jest. Gdy na świat przyszła córka, tak różna od swoich braci, a jednocześnie, podobnie jak średni syn, tak „łatwa w obsłudze”. Zaczęło mnie to zastanawiać, zwłaszcza, że codzienne dramy o wszystko stały się dla mnie, dla syna i dla całej rodziny bardzo trudne.
Szukasz dziecku choroby, mówili…
Gdy Starszak miał 4 lata wybrałam się do psychologa przedszkolnego z prośbą o rozmowę. Powiedziałam o wszystkim, co mnie martwi, z czym sobie nie radzę, że wydaje mi się, że moje dziecko ma zaburzenia integracji sensorycznej. Dostałam wtedy plik kserówek o… metodach wychowawczych oraz instrukcję jak powinnam wychowywać syna, bo jego zachowanie to zlepek błędów wychowawczych jego rodziców. A dziecku nic nie dolega.
Załamałam się.
To zbudowało, a właściwie potwierdziło, że jestem złym rodzicem, a z synem nie radze sobie, bo źle go wychowuję. Powinnam „podkręcić mu śrubę”, „wziąć się za jego wychowanie”, „nie rozpieszczać go”!
Do głosu doszedł mój wewnętrzny krytyk. Jestem złą matką!
I tak użalałam się nad moim życiem, męcząc się sama ze sobą, z moimi dziećmi, tkwiąc w beznadziejności. I coś nie dawało mi spokoju. Na szczęście, na mojej drodze pojawiła się znajoma, matka autystycznego dzieciaka. Jako jedyna namawiała mnie do wizyty u specjalisty, zachęcała abym nie lekceważyła swojej intuicji. A ona podpowiadała mi, że coś jest nie tak. Poleciła terapeutę integracji sensorycznej, który potrafi całościowo spojrzeć na dziecko.
Umówiłam się na wizytę, mówiąc że chce, aby spojrzał na syna specjalista pracujący z dziećmi i ocenił, czy wszystko jest ok. ewentualnie skierował mnie do innego specjalisty.
Pierwsza wizyta u terapeuty integracji sensorycznej.
Spotkałyśmy się w gabinecie integracji sensorycznej 3 może nawet 4 razy. Wypełniłam mnóstwo kwestionariuszy, podglądałam jak syn, z jednej strony świetnie się tam bawi, a z drugiej nie jest w stanie wykonać, czasem zrozumieć najprostszych poleceń. Ostatnia wizyta podsumowująca diagnozę okazała się najcięższa i najlepsza.
Mój syn dostał diagnozę zaburzeń integracji sensorycznej, jednocześnie długaśną listę specjalistów i badań, które dobrze byłoby wykonać. O ile z jednej strony czułam ogromną niesprawiedliwość, no bo dlaczego moje dziecko nie może być zdrowe, a z drugiej, w tym samym miejscu poczułam ulgę.
Ulgę bo wiemy już co dolega mojemu dziecku, możemy opracować plan terapii, możemy dostosować otoczenie, aktywności pod jego możliwości, możemy w końcu zrozumieć skąd to zachowanie i jak nad nim zapanować, by pomóc dziecku czuć się lepiej.
Ulgę, bo nagle, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki terapeutka ściągnęła ze mnie poczucie winy [TU post co dała MI diagnoza mojego dziecka].
Wiedziałam, że przed nami ciężka praca, że droga będzie trudna, kręta i wyboista ale widziałam cel, miałam motywację i terapeutkę integracji sensorycznej, która przeprowadziła mnie jak małe dziecko za rękę. Miałam pomoc, zrozumienie i wsparcie najbliższych. Dostałam wiatru w żagle.
Sama diagnoza zaburzeń SI nie rozwiązuje problemu.
Terapia integracji sensorycznej to proces, długi proces, który pewnie nigdy się nie kończy.
Terapia integracji sensorycznej organizuje wrażenia sensoryczne, dostarcza dziecku kontrolowanej (intensywność powinna być dostosowana do charakteru i nasilenia zaburzeń) dawki doznań sensorycznych. Ma za zadanie usprawnić sposób, w jaki dziecko odbiera i porządkuje wrażenia zmysłowe płynące ze świata.
Niestety nie wszystko da się wypracować. Z niektórych zaburzeń dzieci nigdy nie wyrastają, z innymi uczą się sobie radzić, jeszcze innych umiejętnie unikają.
Diagnoza zaburzeń SI otwiera drzwi. Daje odpowiedź na pytania, tłumaczy zachowania, by finalnie nauczyć się radzić sobie z problemami, emocjami, wyzwaniami jakie stawia przed nami współczesny świat, szkoła, grupa rówieśnicza. Aby coś się zadziało potrzebna jest przemyślana, regularna terapia, współpraca pomiędzy rodzicami a terapeutą oraz dzieckiem a szkołą/ przedszkolem.
Czy moje dziecko ma zaburzenia integracji sensorycznej? Jedna złota rada :)
Zostawiam sobie ten akapit na koniec, jeśli nie chcesz/ nie znosisz rad — nie czytaj :)
Jeśli miałabym dać jedną radę rodzicom na starcie, to: nigdy, ale to nigdy nie lekceważcie swojej intuicji i odczuć swojego dziecka. Ono wie, co czuje (jeśli sweter swędzi, skarpetki gryzą, a wiatr boli…) to tak jest.
Tak samo, jeśli intuicja podświadomie podpowiada Ci, że coś nie pasuje, że coś się nie składa… posłuchaj jej.
Lepiej odwiedzić specjalistę (dobrego/ poleconego), wydać parę złotych i dowiedzieć się, że dziecko rozwija się prawidłowo, niż nie robić nic, a za 2-4 lata wyrzucać sobie, że nic nie zrobiłaś/ zrobiłeś wtedy, a dziś jest turbo trudno Wam funkcjonować.
Tak to wszystko prawda.Tez jestem mamą sensoryka i też wszyscy mówili,że wyszukuje chorób i kasę wydaje na diagnostyki…i też mnie moja intuicja nie zawiodła.Wyszly zaburzenia si a potem ADHD ….ale dla pocieszenia powiem ,że terapie bardzo dużo dają.Jestesmy już w zupełnie innym miejscu.
to tak, jak u nas 🙂