Jesień w pełni. Niestety, oznacza to nie tylko piękne, kolorowe parki, pełne różnobarwnych liści, kasztanów i żołędzi. Jesień to przede wszystkim deszcz, ochłodzenie, coraz krótsze dni i ogólna niechęć do wszystkiego (przynajmniej ja tak mam). To co do zaoferowania ma dla nas jesień, to jeszcze przeziębienia, choroby, infekcje… same cudowności. W walce z chorobami zawsze najpierw stawiam na naturalne lekarstwa dla dzieci.
Jeżeli weźmiesz jeszcze pod uwagę ilość dzieci w rodzinie (zasada jest taka: im więcej dzieci, tym mniejsza szansa, że wyleczycie się wszyscy, zanim kolejne zacznie chorować znowu!), szybko zaobserwujesz, że choroba zaczyna się mniej więcej końcem października aby zakończyć się ok. marca. W takich niesprzyjających okolicznościach z pomocą przychodzą naturalne lekarstwa, z którymi warto się zaprzyjaźnić.
Infekcje u dzieci to nieunikniony element krajobrazu jakim jest rodzicielstwo.
Nie jest łatwo, bo dziecko chore to przede wszystkim dziecko marudne, niechętne do współpracy. Jest mu źle i epatuje tym uczuciem wszem i wobec. Zwykle, infekcje u dzieci nie wymagają wizyty u lekarza. Nie można jednak sprawy bagatelizować, bo może się ona skończyć grubszą chorobą: zapaleniem, anginą, etc.
Warto, cały rok mieć na uwadze odporność. Bo dzięki niej mniej chorujemy, jesteśmy bardziej odporni na wszelkie infekcje – pisałam o tym TUTAJ. Co robić, gdy już zachorujemy?
Naturalne lekarstwa dla dzieci i dorosłych
Przy każdej infekcji próbuję najpierw wykorzystać domowe sposoby – mniej inwazyjne od chemicznych preparatów. Gdy to nie przynosi żadnego efektu (po 2-3 dniach nie widać poprawy), warto zwrócić się do specjalisty. Ja osobiście staram się unikać przychodni, bo obawiam się, że dziecko złapie jeszcze więcej chorób. Gdy widzę, że dzieje się coś niepokojącego, wtedy odpuszczam – idę do lekarza.
Czasami, trzeba udać się do apteki, czasami trzeba odwiedzić lekarza, ale kiedy można – warto sięgać po stare, domowe sposoby na choroby. U mnie w domu zawsze mam pod ręką różne mikstury, które pomagają przejść przez te trudne dni, a niekiedy miesiące.
Moimi sprzymierzeńcami w walce z chorobami są: syrop z pędów sosny, syrop z mleczy, sok z pigwy, mikstura z cytryny i imbiru (do herbaty). Są to produkty przygotowane wcześniej – jak tylko się coś zaczyna, działam od razu. Gdy już chorujemy, robię miksturę z czosnku, cytryny i miodu (niestety dzieci nie są zbyt chętne), sok z buraka, lub syrop z cebuli. Nie zapominam o aromaterapii, nawilżaniu, wietrzeniu, odpoczynku. Pomocne stają się „stare” babcine sposoby: nacieranie np. smalcem gęsim, gorący rosół.
Naturalne lekarstwa – specyfiki, które pomogą w walce z infekcjami
SYROP Z PĘDÓW SOSNY I Z MLECZY należy przygotować wiosną, SOK Z PIGWY – jesienią. Pozostałe można robić na bieżąco kiedy zajdzie taka potrzeba. Jeśli nie zorganizowałaś syropów wcześniej, dziś nic nie wymyślisz, ale możesz nadal leczyć się mieszanką cytryny i imbiru dodanego do herbaty (jako że jestem leniwa, od czasu do czasu obieram cały zakupiony imbir, wyciskam sok z 2-3 cytryn, mieszam ze sobą wkładam do słoiczka i wstawiam do lodówki). Gdy jest potrzeba, po prostu dodaję małą łyżeczkę do herbaty – jest szybciej, aniżeli każdorazowe obieranie imbiru, skrawanie cytryny). Bardzo smaczny i ZDROWY jest też syrop na bazie miodu.
SOK Z BURAKA to też sprawa prosta – nie ma co się rozwodzić. Buraka umyć, obrać, zblendować dodać miód – gotowe. Serwować kilka razy dziennie przy infekcji gardła, kaszlu.
SYROP Z CEBULI– sprawa podobna, bardzo prosta. Cebulę kroimy na mniejsze kawałki, zasypujemy cukrem/ miodem. Serwujemy powstały sok. Świetny na kaszel.
AROMATERAPIA. Temat ciekawy, obszerny, wielowątkowy.
Przede wszystkim naturalne olejki eteryczne (używane do aromaterapii) to nie tylko zmysłowa przyjemność – to również silnie działające naturalne lekarstwa.
Olejek lawendowy – jeden z najpopularniejszych zapachów do aromaterapii, nie tylko uspokaja, łagodzi zmęczenie. Ma on silne działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe. Pomaga w kaszlu, w zwalczaniu chorób układu oddechowego, wzmacnia odporność u dzieci, zapewnia dobry i spokojny sen.
Olejek rozmarynowy – niezwykle skuteczny podczas leczenia przeziębień, kataru, kaszlu. Poprawia koncentrację i wzmacnia pamięć.
Olejek z drzewa herbacianego – uważa się za naturalny antybiotyk. Wzmacnia układ odpornościowy, zwalcza bakterie, wirusy. Dodany do prania działa przeciwbakteryjnie.
Olejek cynamonowy– ma działanie przeciwbólowe. Zwalcza bakterie i wirusy. Polecany przy chorobach zatok.
Olejków jest cała masa. Ich właściwości wielokrotnie potwierdzane naukowo. Wystarczy zaopatrzyć się w tzw. kominek, świeczki i naturalne olejki eteryczne.
NAWILŻANIE I WIETRZENIE mieszkania. Niby błahostka, niby każdy wie, ale często w naszych domach, w okresie „grzania” grzejników jest za ciepło i zbyt sucho. A suche, nienawilżane powietrze może powodować wiele dolegliwości. Suche powietrze podrażnia śluzówkę i utrudnia oddychanie. Może to spowodować obniżenie odporności na infekcje. Suche powietrze, również źle wpływa na skórę – wysusza ją, co powoduje szybsze się jej starzenie!
Optymalna temperatura w mieszkaniu, to 22 oC, a w sypialni powinno być chłodniej. Ja jestem z natury zmarzluchem, ale w sypialni, w nocy staram się, aby temperatura nie przekraczała 20 oC (najlepsza to podobno 18 oC).
Całe to wietrzenie i nawilżanie ma polepszyć jakość powietrza. Wietrząc pozbywamy się zarazków. Należy wietrzyć pomieszczenia nawet kilka razy dziennie, również przy silnych mrozach. Nawilżać pomieszczenie możesz poprzez zakup nawilżacza (dzięki niemu będzie najłatwiej utrzymać odpowiednią wilgotność), czy kładąc mokre ręczniki na kaloryfer.
„BABCINE SPOSOBY”
Nacieranie smalcem gęsim piersi i pleców dziecka powoduje rozgrzanie organizmu.
Rosół, czyli długo gotowany wywar z mięsa i warzyw. Chciałam się dłużej pochylić nad rosołem (jak to nie zabrzmi :)). Taki wywar nie jest trudny do przyrządzenia, a potrafi zdziałać cuda. Mam na myśli jednak chudy rosół z kury, indyka lub wołowiny, z duża ilością włoszczyzny, z cebulą i czosnkiem. W czasie przeziębienia warto serwować dania lekkostrawne, tłuszcz zadziała odwrotnie aniżeli byśmy tego chcieli. Organizm bowiem, zamiast walczyć z infekcją, będzie trwonił energię na trawienie.
Rosół, to przede wszystkim konkretny i wartościowy posiłek, a zwykle w czasie infekcji nasz apetyt spada, a bolące gardło często nie przełknie żądnej innej formy posiłku. Dodatkowo, wywar z mięsa z warzywami zmniejsza stan zapalny w organizmie (łagodzi objawy infekcji), dostarcza wielu witamin, zmniejsza wydzielanie śluzu i poprawia funkcjonowanie śluzówki nosa, działa rozgrzewająco, para unosząca się z rosołu działa niczym inhalacja (łagodzi ból gardła, udrażnia nos, oczyszcza zatoki). Zwykły rosół, a takie rzeczy…
Warto spróbować domowych, starych sposobów radzenia sobie z infekcjami. Nie zaszkodzą, a mogą pomóc.
Niestety, trzeba się liczyć z tym, że dziecko będzie chorowało (tylko nieliczni mają tą przewagę, że są super zdrowi, ZAWSZE).
Pocieszę Cię, widzę po najstarszym synu, że już w tej chwili inaczej przechodzi infekcje. Często jest to lekki katar, niewielki kaszel. Ale dwa lata temu nie było tak dobrze. Chodził do przedszkola 3 dni, a potem kolejne 10 był w domu. I tak od października do marca. Przez to trzeba przejść.
Oporność, jaką mają dorosłe osoby, dziecko zyskuje po ok. trzynastym roku życia. Układ odpornościowy kształtuje się pomału. Zwykle, pokrywa się to z momentem, kiedy dziecko idzie do przedszkola czy żłobka, co oznacza styczność z bakteriami, wirusami, które „przynoszą” inne dzieci. Układ odpornościowy uczy się więc walczyć z infekcjami. Jednak oznacza to, że maluch może chorować nawet osiem – dziewięć razy w ciągu roku.
To, że dziecko w przedszkolu/ w żłobku będzie chorowało masz jak w banku.
Nie oznacza to jednak, że należy ograniczać kontakty z dzieckiem. Można próbować zmniejszyć liczbę chorób, które maluch przechodzi, poprzez rozwijanie odporności (hartowanie, odpowiednia dieta, codzienne spacery). Ale to już temat na kolejny wpis.