Dziś, kiedy patrzę na siebie, swoją rodzinę i związek sprzed kilku lat, śmieję się do rozpuku z tego jaka byłam. Niespełna sześć lat temu zostałam matką, a moje życie wywróciło się do góry nogami 🙂 I mimo że kocham być Mamą, ten pierwszy okres mojego rodzicielstwa był bardzo trudny. Wiesz co mnie zgubiło? Poczucie, że jestem NIEZASTĄPIONA. Chciałam być idealną Matką.
Jako matka- świeżak, miałam wyidealizowane podejście do świata, rodzicielstwa, dzieci i w ogóle wszystkiego. Jak bardzo człowiek się zmienia, jak bardzo człowieka zmienia rzeczywistość. Jak bardzo byłam pewna siebie i swoich przekonań, do momentu … pierwszej doby z Pierworodnym.
W idealnie poukładanym życiu…
Ja – Pani własnego czasu, zapisująca w kalendarzu listę obowiązków na każdy dzień, nagle stałam się więźniem własnego syna, który decydował o wszystkim co robiłam, mimo że sam, był na etapie reagowania uśmiechem na puszczane bąki 🙂 Ja, która organizuje życie wszystkim, wymyśla zasady – miałam się podporządkować istocie, która jedyne co wiedziała, to że ma płakać (jedyne co robił to płakał, spał i jadł). Gdzie moja wolność, moja życie, gdzie w tym wszystkim JA?
Nawet moja ogromna chęć współpracy nie przynosiła efektów, zresztą nie ma się co dziwić, mam wrażenie, że tylko ja chciałam znaleźć nić porozumienia. Mój syn tylko chciał! Chciał wszystko i nie chciał niczego. Do dziś śmiejemy się, że powinien mieć na imię Jachce – piękne prawda 🙂 .
W moim idealnym (znaczy wymarzonym świecie) nie było mowy o wykończeniu! Zmęczenie to rozumiem, ale wykończenie?!? Zastanawiałam się jak to możliwe, żeby nie spać i funkcjonować. Pierworodny każdej nocy przeprowadzał na mnie eksperyment naukowy pod tytułem „macierzyństwo”. Nie było też mowy o drakońskich dietach (ale skoro mały płakał, a wszyscy dookoła krzyczeli: co znowu zjadłaś, na pewno to zaszkodziło dziecku!). No więc jadłam duszonego kurczaka z kaszą i marchewką, codziennie 🙁 Nie było mowy, że dziecko będzie systematycznie burzyło wszystkie sfery mojego życia.
Być idealną Matką
W moim wyidealizowanym świecie okazało się coś jeszcze. Coś znacznie gorszego! Okazało się, że tylko ja jestem/ muszę być idealna, dla mojego nieidealnego syna i jeszcze bardziej nieidealnego męża, który, jak się nagle okazało, nic nie potrafił zrobić dobrze!
Wtedy tak myślałam. Dziś się z tego śmieję. Tak samo jak ja, nie musiałam być idealną kobietą, matką, żoną. Tak samo mój mąż nie był nieidealny. On po prostu robił i robi nadal wszystko po swojemu. Nie dopuszcza myśli, że mógłby mnie posłuchać w jakiejkolwiek kwestii. A że robi to inaczej niż ja… sami rozumiecie.
Matko! Zrób coś dla siebie
Zajęło mi trochę czasu, kupę nerwów i garść siwych włosów zanim zrozumiałam, że trzeba odpuścić, przejść dalej. Twój mąż pewnie nie zrobi tego tak dobrze jak ty (na pewno nie tak dobrze), ale czy coś to zmieni? Czy zrobi krzywdę przebierając pieluchę? Nawet jeśli będzie to trwało dłużej, nawet jeśli dziecku nie będzie się to podobało? Czy coś się stanie, jeśli on sam zajmie się dzieckiem kilka godzin w weekend, a Ty w tym czasie będziesz mogła…spać, czytać, wyjść SAMA z domu? Czy świat się zawali? Czy Twojemu dziecku stanie się krzywda?
Pewnie będzie płakało za mamą (początkowo). Pewnie nie będzie chciało od mamy odejść, ale Ty też musisz żyć, odpoczywać, resetować się, mieć czas dla siebie, żeby potem być lepszą wersją siebie. Lepszą matką, lepszą żoną. LEPSZYM CZŁOWIEKIEM.
Ja już się przekonałam, że taka wolna chwila może mieć zbawienne znaczenie dla dzieci, dla faceta, dla związku. Zestresowana, sfrustrowana często wyżywam się na innych. Może nawet nieświadomie, ale jednak.
Spróbuj czasem odpuścić, nie komentować, a najlepiej w ogóle nie interesuj się tym co np. robi twój mąż z dziećmi. Jak je ubiera, jak kąpie, jak się z nimi bawi. Nie musisz wszystkim zajmować się sama, nie musisz wszystkiego nadzorować.
A gdyby tak odpuścić?
On próbuje coś zrobić, Ty warczysz – przecież wiesz wszystko najlepiej. On pyta: „Ale o co Ci chodzi?” A ty?…Wk*w sięga zenitu, „jak to nie wiesz o co mi chodzi?!? Ty nigdy nie wiesz!!! Przecież body z krótkim rękawem składam na pół, a z długim na trzy części!!!” I zaczyna się jazda: źle go trzymasz! Prawa dłoń powinna być 3 cm bliżej”, źle go kąpiesz! Woda ma temp. 38,5oC a nie 38oC”, źle karmisz! Nabieraj pół łyżeczki, a nie ¾”, źle…. A potem jak lawina: „nie mogę na Tobie polegać”, „zawsze coś zepsujesz”, „robisz to specjalnie!” „Jak to ja krzyczę, nawet nie podniosłam głosu”, „no pewnie odwróć się i idź!!!”…
To tylko kilka MOICH monologów 🙂
Myślisz – biedny ten chłopina! A ona??? Wariatka!!!
Coś w tym jest 🙂 Każdego dnia zastanawiam się, kiedy pod mój dom podjedzie pan i założy mi kaftanik z najnowszej kolekcji z kolorze szarej bieli i zabierze do SPA w zakładzie psychiatrycznym? Ale… coś mi się wydaje, że takie i podobne sceny nie są jedynie moim udziałem?!?
Krótka sonda
- Czy u Ciebie też tak było?
a) TAK – Witaj – jesteśmy razem na liście rezerwowej do SPA zwanego psychiatrykiem
b) NIE – Zazdroszczę 🙂
Im szybciej zrozumiesz, że nie musisz być idealna, że nie jesteś niezastąpiona, tym szybciej wrócisz do „żywych” i „normalnych”.
Szczerze mówiąc, mi chwilę zeszło, zanim zrozumiałam jak to działa. Na szczęście miałam i mam obok siebie fajnego faceta, który nigdy nie odmówił pomocy, a wręcz przeciwnie, każdą wolną chwilę spędza z dziećmi (inna historia, że tych wolnych chwil nie ma zbyt wiele, ale zawsze coś). Nigdy nie usłyszałam, że czegoś przy dzieciach nie zrobi, bo…(milion pomysłów, którymi niektórzy tatusiowie częstują matki swoich dzieci).
Trzeba się liczyć z tym, że panowie mają inną, nazwałabym to „wrażliwość”. Inne rzeczy im przeszkadzają i o dziwo inne uznają za właściwe.
Bywa, że surowej patrzą na dzieci i mniej się z nimi „cackają”. Nie raz mam wrażenie, że gdyby jakiś wypadek (w stylu dziecko spada z roweru) miał miejsce przy mnie, towarzyszyłby nam krzyk, płacz, jęczenie. A z tatusiem? Ała i tyle.
Bywa, że niektórzy panowie nie zwracają uwagi na ubiór potomka. Szczególnie, kiedy w domu jest garderoba dla dzieci w różnym wieku. Nie raz zdarzyło się, że Starszak poszedł do przedszkola w t-shircie młodszego o 2,5 roku brata, bez bluzy i czapki, za to w moich rękawiczkach (taki, o to flow mego małżonka w środku zimy).
Dzieciaki, jednak uwielbiają czas z ojcem i niezmiernie go potrzebują. Przestałam się przejmować, że wracają brudni, głodni, zmęczeni. Nie zwracam uwagi, bo po co? Żeby się denerwować, kłócić, martwić. Czasem warto zamknąć buzię, odwrócić wzrok, żeby nie widzieć. Zrobić to dla siebie, żeby być spokojniejszą.
Oddajmy mężczyznom domy, dzieci, sprzątanie i gotowanie!!!
Nieźle to brzmi, prawda?!? Zabrzmiało to dość populistycznie, ale podzielmy się obowiązkami, nie komentujmy sposobu ich wykonania, a jeśli jest Ci ciężko – odwróć wzrok – będziesz zdrowsza. I na litość boską ODPUŚĆ sobie, dzieciom, partnerowi. Dzieci na pewno kochają Cię nad życie i czasami na pewno jesteś niezastąpiona. Ale nie zawsze. Nie musisz być idealna i zawsze dawać radę (nawet lepiej byłoby, gdybyś nawet nie próbowała – więcej TUTAJ). Dla Twojego dobra i dobra Twoich dzieci odpuść trochę Matko Polko 🙂
Moja żona ma parcie na to, żeby było idealnie, a ja nie bardzo. Nie przeszkadza mi wycieranie wody z podłogi setny raz tego samego dnia, bo wiem, że to bycie dzieckiem, a ona już się denerwuje. Chociaż coraz mniej. W byciu tatą najważniejszy jest dystans do świata i całej tej spiny rodzicielskiej. Mam nadziej, że robię to dobrze.
Widzisz Kuba, u mnie chyba jest/było podobnie. Mój mąż mówił wyluzuj, zostaw, nie ma potrzeby, odpocznij… a ja, jak nakręcona jeszcze tylko to, to i to muszę zrobić. Miałam i mam w nim ogromne wsparcie, ale dopóki sama nie zrozumiałam, nic do mnie nie docierało. Może kiedyś żona odpuści, a mając obok siebie wsparcie będzie jej na pewno łatwiej 🙂
ściskam
Jola
Mi sporo czasu zajęło stwierdzenie że nie muszę być idealna, kosztowało mnie to zdrowie psychiczne i prawie rozpad małżeństwa. W Polsce jest nadal mit matki polki co jest niszczące i dla kobiet i mężczyzn. Dobrze że coraz więcej czyta się w internetach o tym że nie trzeba być idealną żeby być wspaniałą mamą i żoną.
U mnie podobnie 🙂 Czasami mam wrażenie, że staramy sie udowodnić, że dajemy radę, że możemy… bo właśnie mit „Matki Polki” – zajedzie się, ale wszystkim dogodzi 🙂
Zgadzam się z Tobą co do kropeczki. Cały czas się uczę w tym temacie odpuszczania.
Aby nam się kiedyś udało!!!
Niestety, dzieci są już dorosłe, a ja nadal uczę się odpuszczać. 🙂
hmmm…, nie pocieszasz 🙂 Ale, ważne że próbujesz, może kiedyś się uda?!?
Ja nigdy nie dążyłam do perfekcji, nigdy nie czułam się niezastąpiona. Mam nadzieję, że to mi nigdy nie minie.
Good for You!!! Zazdraszczam 🙂
Podoba mi się rada „jak jest ci ciężko – odwróć wzrok”. 🙂
hahahaha, to trochę tak, jak w pracy, gdy dzwonisz do firmowego informatyka, że komputer nie działa, a oni zwykle mówią: „zresetuj komputer”, tak w domowych sprawach „odwracanie wzroku” często pomaga 🙂
Takie przemyślenia miała/ma lub będzie mieć każda mama. Takie są moje obserwacje 🙂
Ja odpuściłam i chociaż czasem dziecko idzie w nie wyprasowanej koszulce do przedszkola, a podłoga nie jest myta 2 razy w tygodniu to żyjemy i mamy czas dla siebie 🙂
dokładnie tak jak mówisz/piszesz
pozdrawiam
Jola
Nauczyłam się tego!!! Nauczyłam się, że nie zawsze musi być perfekcyjne!! Pozwalam sobie pomóc, bo przy trójce dzieci czasem nie wyrabiam. Zrozumiałam, że mój mąż tak samo potrafi zająć się naszymi dziećmi jak ja sama i dobrze mi z tym, a nawet lepiej!!!
Ja nadal miewam zakusy na „perfekcyjną panią domu” (lubię jak jest wszystko na swoim miejscu, jak piecze się ciasto, dzieci uroczo chichoczą, a pranie nie zalega tygodniami :), ale… wszystkiego się zrobić nie da, nie samemu. Staramy się dzielić obowiązkami z mężem (ja wykorzystuję go w weekendy, a on nadużywa mojego dobrego serca w tygodniu 🙂 Razem jest duuużo łatwiej!
Chyba wszystkie przez to przechodzimy. U mnie jest tak, że moje dziewczyny też kochają sędzać czas z ojcem…ale ta mama …. niezastąpiona. No i kiedy usupiam młodszą kazdego dnia, (maż starszą bo wie gad , że ona usupia w sekundę) to mam głowę pełną pomysłów, planów na wieczór…po 40 minutach z małą padam na twarz biorę szybki prysznic i uderzam w kimono….daleko mi do perfekcji co?? Ale fakt, gdyby nie mąż pewnie padałabym już w okolicy 16.00:))
Niestety plany planami, a dzieci trzeba ogarnąć i mieć nadzieję, że za niedługo będzie lepiej, łatwiej, inaczej 🙂
pozdrawiam
Naprawdę to niezwykłe ile Matka ma refleksji i jak to życie się zmienia, dobrej energii na następne dni.
dzieki 🙂
Mi do bycia idealną na pewno bardzo daleko 🙂
Dobre rady dla mnie na przyszłość :-D. Jeszcze swoich dzieci nie mam, ale masz rację – od początku nie będę dążyła do bycia ideałem 🙂
Mamą jeszcze nie jestem i zawsze sobie mówiłam, że nigdy nią nie będę. Teraz coś się zmieniło, może dlatego, że partner jest odpowiedni do roli ojca. Jednak nadal zakładam najgorsze: nieprzespane noce, chodzenie w dresie z plamami po mleku, brak czasu dla siebie, kiepska figura itp. Najgorsze jest to, że media i otoczenie wymaga od nas bycia idealnymi i przedstawia nam obraz idealnej żony, matki, kobiety sukcesu jakby to byly jedyne warunki prowadzące do szczęścia. Czasem trzeba odpuścić, pozwolić żeby ktoś zrobił coś za Ciebie.
oto ja:nieprzespane noce, chodzenie w dresie z plamami po mleku, brak czasu dla siebie, kiepska figura itp. z tą różnicą, że na dresie znajdują się plamy nie tylko po mleku, za to cała gama barw i smaków 🙂 Jest jednak coś, co popycha nas w tą stroną – w stronę dziecka. Jeden uśmiech potrafi zniwelować wszystkie złości. Ale nie oszukujmy się, to nie jest łatwe i zawsze przyjemne. Realne życie (przynajmniej moje) dalekie jest od reklam pieluch. Dzieci nie zawsze są uśmiechnięte, zadowolone, skore do współpracy, ja nie zawsze mam siłę aby sprostać „wszystkiemu” a i mój mąż zwykle nie… Czytaj więcej »
To jest chyba problem nie tylko matek, ale wszystkich. Myślimy,że jesteśmy niezastąpieni,że we wszystkim MUSIMY byc najlepsi i perfekcyjni. A to nie-pra-wda! Nie jesteśmy robotami. Mamy prawo się mylić, być nieidealni. Bo właśnie wtedy jesteśmy prawdziwi. Dopóki tego nie zrozumiemy, będzie kiepsko.
Dokładnie tak❗