W zeszłym roku, po raz pierwszy, zdecydowaliśmy się na „osobne wolne” 🙂 Mężu zabrał chłopaków na „chłopacki wypad”, a ja Wandę na „dziewczyński” (określenia mojego Starszaka). Nigdy wcześnie nie rozjeżdżaliśmy się z Mężem w czasie wolnych dni, zawsze spędzaliśmy ten czas razem, z dziećmi. Tym razem, postanowiliśmy spróbować własnych sił osobno. Podzieliliśmy się dziećmi i każde pojechało w swoją stronę.
Od dawna nie odwiedzałam siostry, która mieszka w Wielkiej Brytanii, a bardzo chciałam to zrobić. Kilka razy nawet przymierzałam się do weekendowego wyjazdu, ale nigdy nie dochodził do skutku. Z kolei wyjazd w piątkę jest trudny, męczący i koszmarnie drogi 🙁 Koszty zakupu biletów, konieczność wynajęcia samochodu, jazdy złą stroną drogi. Dodatkowo, na samą myśl, o bagażach, odprawie osobistej, oczekiwaniu na wejście, wyjście, sam lot z wszystkimi dziećmi… aż mnie mdli.
Padł pomysł, żeby skorzystać z długiego weekendu, kiedy to Mężu będzie miał wolne, zrzucić na niego opiekę nad chłopakami i z Wandą polecieć. W międzyczasie udało się zorganizować wyjazd dla chłopaków. Spakowali rowery i pojechali w siną dal 🙂 , do dziadków w góry.
… i podzieliliśmy się dziećmi i każde pojechało w swoją stronę
Jakaż była moja radość, gdy udało nam się wszystko zorganizować, namówić chłopaków na wyjazd bez mamy, jakaż ja byłam szczęśliwa, że troszkę odpocznę od tego gwaru, jęków i pisków, jakież ja snułam plany…. Jaka była moja rozpacz, gdy drzwi za chłopcami się zamknęły, a oni odjechali. Serce kroiło mi się na milion kawałków. O czym ja myślałam organizując wyjazd w taki sposób?!? TU napisałam o tym, jak to myślałam, że jestem silniejsza!
Najgorszy był pierwszy wieczór. Cichy, spokojny. Ogarnięcie jednego dziecka było zadziwiające łatwe 🙂 miałam dłuuugi wieczór, żeby pomyśleć, zatęsknić, stworzyć kilka problemów we własnej głowie, pozadręczać się, wrzucić kilka wyrzutów na własne sumienie.
Kolejne dni mijały już o wiele szybciej, miałam dużo zajęć, dużo atrakcji i z dnia na dzień tęsknota choć większa, mniej doskwierała.
Okazało się, że gdy Średniaka nie ma w pobliżu – Wanda potrafi dłużej spać. Okazało się, że gdy mam jedno dziecko na głowie, ciocię i babcię – mogę poczytać, wyjść na zakupy, odpocząć. Okazało się, że gdy jestem z dala od domu, domowych problemów i obowiązków, mogę swój czas poświęcić tylko dziecku. Nie muszę gotować, prać, sprzątać, nie ma rzeczy „na już” do zrobienia, nic mnie nie rozprasza.
O tym samym wspomniał Mężu – „nic nie musiał robić”. Mógł tylko być z dziećmi, od rana, do nocy. Bawili się, jeździli na przejażdżki, spali w południe. Jeszcze w międzyczasie Babcia i Dziadek porywali chłopaków, aby wspólnie spędzić trochę czasu.
Tak sobie myślę, że super byłoby mieć kogoś, kto robi to wszystko co niezbędne w domu, tak, aby rodzice mogli BYĆ ze swoimi dziećmi, nie rozpraszać się na te wszystkie „niezbędne” obowiązki jak praca 🙂 , pranie, sprzątanie, gotowanie. Jak fajnie byłoby gdyby ktoś to robił za nas!
Rozmarzyłam się 🙂
A tak całkiem serio, majówkę, mimo że osobno spędziliśmy bardzo rodzinnie. Każde z nas mogło „prawdziwie” spędzić ten czas z dziećmi. Było ciszej, mniej sprzeczek i płaczów, nie musieliśmy dostosowywać się np. do rytmu dnia Wandy, która mimo wszystko jest jeszcze mała i potrzebuje chociażby więcej snu.
Ja z kolei, po raz pierwszy miałam okazję pobyć tylko z córką. Nie miałam takiej możliwości wcześniej. Chłopcy mieli czas, że mama była tylko dla nich, a Wanda nie. Mogłam spokojne ją obserwować, słuchać, przyglądać się. Mogłam zobaczyć jaka na prawdę jest. Nie kiedy walczy z braćmi, nie kiedy ich naśladuję, nie kiedy jest gwar, zamieszanie i każdy próbuje wywalczyć coś dla siebie. Mam przeświadczenie, że w końcu mogłam ją czegoś nauczyć, coś wytłumaczyć, a ona po prostu mnie słuchała, nie naśladowała swoich braci, tylko zachowywała się tak, jak Ona chciała.
To był dobry czas.
Mamy dobre wspomnienia z tego wyjazdu. Przede wszystkim odpoczęłam. Zresetowałam myśli. Moja głowa jest już przyzwyczajona do organizacji dużej rodziny, logistyka level master 🙂 Z jednym dzieckiem dużo łatwiej jest odpocząć, wszystko zorganizować i wykonać. Myślę, że nie będziemy często praktykować takich osobnych wyjazdów, bo tęskniliśmy, wszyscy za sobą, ale na pewno, nie był to ostatni „osobny” urlop.