Ciąża, macierzyństwo, wychowanie dzieci to doskonały czas na porady dla rodziców.
Porady dla rodziców są niezbędne, szczególnie wg osób obcych, którym wydaje się, że Twój ciążowy brzuch jest wystarczającym argumentem, żeby na przystanku autobusowym opowiadać o swoim porodzie, o tym jak należy ubierać maleństwo, jak kąpać, jak usypiać, jak karmić – bo przecież Ty nie wiesz.
Porady sypią się jak z rękawa, zwykle różne, niekiedy zupełnie się wykluczające. Co więcej, ludzie często mają potrzebę opowiedzenia o sobie, swoich dzieciach i poczynaniach z nimi.
Mam nieodparte wrażenie, że jest to kwestią potrzeby – wewnętrznej potrzeby, aby porozmawiać i pomóc. Tak! Wieżę w to, że wiele osób radzi nie zdając sobie sprawy, że jest przy tym mocno natrętne. Wieżę również w fakt, że jednak większość sprzedaje rady bo chce pomóc i uważa, że jego sposób jest jedynym dobrym, ba! jedynym działającym.
Wiele razy słuchałam rad. Lepszych i gorszych. Bardziej i mniej skutecznych.
Odpowiadającym mi, mojemu stylowi życia, podejściu. Ale zawsze słuchałam. Niekiedy usłyszałam fajny patent od sąsiadki, z którą zaczęłam rozmawiać dopiero gdy pojawiły się dzieci, a innym razem od bliskiej mi kuzynki z kilkorgiem dzieci. Nie ważne. Nauczyłam się, że jeżeli mam z czymś problem i naprawdę chcę go rozwiązać to słucham i wcielam w życie.
Znam już trochę moje dzieci i wiem, co może zadziałać, a co nie! Ale zawsze staram się słuchać, bo będąc świeżym rodzicem byłam w kropce i nie wiedziałam co zrobić, a tu bach – sąsiadka z trzeciego piętra (myślałam, że ma milion lat) opowiada mi o patencie, który stosowała u swoich dzieci (pewnie tysiące lat temu 🙂 . I wszystko jest nieważne bo DZIAŁA!
Dziś jest taka tendencja, że jestem samowystarczalna – wiem wszystko. Młodzi rodzice często są daleko od swoich rodzinnych domów, z dala od mamusi, babci. I to co kiedyś było naturalne, że wiedzę przekazywało się z pokolenia na pokolenie – dziś niemalże nie występuje.
Wujek google – porady dla rodziców o każdej porze.
Nie mówię, czy to jest dobre czy złe, ale wiem (z własnego doświadczenia) jak młodzi rodzice szukają odpowiedzi w internecie. Fora są pełne informacji wszelkiej maści, dobrych i złych rad. Każdy może napisać co chce i to już nie jest fajne (szczególnie jeśli trzymamy się tego jak mantry).
Młodzi rodzice wracają ze swoim maleństwem do domu i jest problem ze wszystkim. Jak karmić, ile karmić, czym karmić, gdzie karmić, co jeść, czego nie jeść, jak kąpać, jak przewijać, jak usypiać, spać z dzieckiem czy nie, kołysać, nosić, wozić?!? WTF można oszaleć.
Ja, wracając do domu ze szpitala płakałam, bo co ja teraz zrobię. Niby byłam szczęśliwa, ale jak ja sobie poradzę bez położnych, lekarzy. Na szkole sapania (tzn. rodzenia) kazali karmić dziecko 10-15 min – a moje dziecko jadło 3 min. Na pewno jest głodne, na pewno się nie najada, na pewno coś mu jest. Wytrzymałam dobę w domu i o godzinie 22 mój mąż miał za zadanie przywieźć wagę dziecięcą (natychmiast), bo mój syn na pewno nie przybiera na wadze – on przecież jadł 3 min (z zegarkiem w ręku!).
Rozumiecie to! Ja mierzyłam stoperem czas ssania piersi mojego pierworodnego! Dlaczego tak się działo, bo nie wiedziałam, że będąc jeszcze w szpitalu nie miałam tak dużo pokarmu i Mały potrzebował więcej czasu aby się najeść, a w czwartej dobie dostałam tzw. nawału i dziecko bez większych trudności, szybko i sprawnie zjadało mleko. A ja mu wciskałam mówiąc jedz, jedz!!! Głupia ja.
Zadzwoniłam do kuzynki i ona mi wszystko powiedziała – bo ją zapytałam. Wierzcie mi – korona mi z głowy nie spadła, a byłam dużo spokojniejsza. Odkąd mam dzieci stałam się bardziej pokorna w tej kwestii.
Często zdarza mi się dzwonić do koleżanek – mam i pytać jak one sobie poradziły to z wysypką, to z kupką 🙂 etc. I nie raz ja otrzymuje telefon z zapytaniem: „co robić? Moje dziecko ma…” wymieniamy się doświadczeniami, umiejętnościami żeby każdej z nas było łatwiej i nie musieć uczyć się na własnych dzieciach.
Kolejną sprawą jest przekonanie, że zawsze sobie poradzę, że nie potrzebuję pomocy. Sama pamiętam, jak po urodzeniu pierwszego syna, zakomunikowałam rodzicom, że mogą przyjechać zobaczyć wnuka, ale za jakiś czas. Musimy dojść do siebie! Nie chciałam słuchać, tego co się do mnie mówiło – przecież ja wiem.
Ale nie wiedziałam. To była postawa, która nie miała żądnego przełożenia na realia. Dobrze, że mama mnie nie posłuchała i przyjechała 2 dni po naszym powrocie ze szpitala. Dziś wiem, że nie miało to żądnych podstaw, jedynie ja miałam takie widzimisię. Zupełnie nie pomyślałam, że dziadkowie chcą jedynie zobaczyć swojego pierwszego wnuka.
Porady i rady, specjaliści i eksperci
Porady w poradnikach to też dobry temat. Książek o wychowaniu jest milion. Każda o innym sposobie. Bądź tu mądry! Wile ich przeczytałam, jedne są kompletnymi bzdurami inne odpowiadają mi niemal w całości.
Mój sposób jest taki – jeśli coś mi nie odpowiada idę dalej. Jak z każdym super pomysłem – biorę dla siebie tą część, która mi odpowiada. Na pewno warto czytać, szukać opinii w tych najczęściej polecanych. Nawet jeśli nie znajdziesz odpowiedzi na nurtujące Cię pytanie, to dowiesz się czegoś, może skrajnie abstrakcyjnego, może nawet Cię to przerazi, ale przynajmniej będziesz mogła krytykować (bo tak nie znając tematu wypowiadać to nie fajnie).
Rodzice! Pytajcie! Słuchajcie odpowiedzi! Czasami warto. Przede wszystkim słuchajcie własnego instynktu, on Wam podpowie co robić.
PS stare zdjęcia z kliszy 🙂
Podoba Ci się ten post – daj mi jakoś znać, pozostaw coś po sobie, tak abym wiedziałam, co robię dobrze, a co źle, czego szukasz i czego potrzebujesz.
- polub artykuł
- zostaw komentarz
- polub nas na Facebooku, tam zawsze znajdziesz info o nowych postów
- obserwuj nas na Instagramie – to taki blog od kuchni
Ja również słuchałam tych mniej lub bardziej przydatnych rad. I szczerze czasmi to było wkurzające, bo ktoś próbował narzucić mi swoją wolę… Ratunku, na szczeście mam już to za sobą 🙂