Całkiem niedawno, świętowaliśmy rocznicę ślubu. Było hucznie i skromnie, jednocześnie. Hucznie, bo spędziliśmy ten wieczór na weselu 🙂 . Piękni i młodzi, po 22 bez dzieci 🙂 . Skromnie, bo nie było to „nasze” wesele. Był to, nie powiem, dość nerwowy dzień, mimo że Państwo Młodzi pamiętali o naszym święcie – były prezenty, tańce, życzenia. Taka okazja stała się świetnym argumentem, aby umówić się na sesje na rocznicę ślubu.
Sesja zdjęciowa z wielodzietnymi 🙂
Sesja zdjęciowa! Brzmi to dumnie, ale tak na prawdę chwilami była to walka o przetrwanie 🙂 Mimo najwspanialszego fotografa 🙂 zrobienie zdjęcia z dziećmi, wróć z trójką dzieci, bulterierem i moim mężem do łatwych nie należy (wiadomo, że ja to jak gwiazda filmowa zawsze wyglądam wspaniale, nigdy się nie marszczę i co najważniejsze jestem mega fotogeniczna 🙂 🙂 🙂
W całej tej sesji chcieliśmy ująć siebie. Tacy, jacy jesteśmy, gdzie mieszkamy, jak żyjemy. Byłam pewna, że Wiola poradzi sobie z nami jak nikt 🙂
Ja w tych zdjęciach widzę wszystko (co chcę widzieć). Widzę mojego Męża, tego, którego życie postawiło na mojej drodze. Mężczyznę, który mimo wielu przeciwności losu, wielu kłótni, wielu dziwnych sytuacji jest przy mnie. Widzę mężczyznę, który jest wspaniałym ojcem, ogromnym oparciem, a niekiedy mega trigerem do nerwów. Widzę faceta, który trwa przy mnie na dobre i złe, i który trwał będzie jeszcze długie lata (mam nadzieję). Widzę człowieka o wielkim sercu, który potrafi poświęcić siebie aby uszczęśliwić innych. Widzę człowieka, który każdego dnia bierze na siebie ogromny ciężar odpowiedzialności za naszą rodzinę. Widzę człowieka, który zgubił kilka włosów i znalazł kilka kilo. Widzę mojego Męża.
Widzę moje dzieci, które są moim największym sukcesem. Widzę gromadkę, która każdego dnia sprawdza moją odporność psychiczną. Widzę ludzi, na których najbardziej mi zależy. Widzę tych których kocham najmocniej i dla których mogłabym poświęcić wszystko, gdybym musiała. Widzę moje potomstwo, krew z krwi. Widzę moje uśmiechy, fochy, widzę Markowe spojrzenia, poczucie humoru.
Widzę też siebie. Chciałabym napisać piękną młodą, zgrabną. Ale napiszę prawdę 🙂 niekiedy zmęczoną, zwykle szczęśliwą, zawsze pełną nadziei. Widzę kobietę, która czuje się kochana, ważna, wartościowa. Widzę siebie, taką jak się czuję, której miarą nie jest ilość kontraktów czy kariera zawodowa prawdziwej bizneswoman. Widzę człowieka, który kocha i jest kochany, i którą ta miłość napędza do działania i daje siłę przetrwać kolejny dzień.
Widzę NAS. Prawdziwych, zwyczajnych, szczęśliwych.
Podoba Ci się ten post – daj mi jakoś znać.
- polub artykuł, zostaw komentarz
- udostępnij – może dla kogoś okaże się pomocny
- polub nas na Facebooku, bądź na bieżąco
- obserwuj nas na Instagramie – to taki blog od kuchni