Przed nami kolejne Święto Niepodległości. Zamiast jedności w celebrowaniu faktu, że po prostu jesteśmy, możemy mówić po polsku, żyć w Polsce i być Polakami, pewnie będą dyskusje, kłótnie, zagarnianie idei dla siebie, transmisje z marszu, a właściwie z marszów. Program obchodów, jest jak zawsze bogaty, każdy znajdzie coś dla siebie.
Każdy mógłby znaleźć coś dla siebie. Bo oprócz tradycyjnych wydarzeń na placu Piłsudskiego, będą defilady, marsze, biegi Niepodległości, koncerty, gry miejskie, zabawy, warsztaty dla dzieci w każdym mieście.
Dlaczego mógłby? Bo znając życie (chociaż chciałabym się mylić) wielu z nas, nie skupi się, aby po prostu świętować odzyskanie niepodległości. Zamiast tego będą kłótnie i przepychanki.
Przecież nie na tym polega patriotyzm. Tak nie zbudujemy silnej Polski. Polski, o którą walczyli, i za którą ginęli nasi dziadkowie.
Nie ważne jaka jest opcja polityczna, nie ważne jakie są nastroje w kraju – Święto Niepodległości nie łączy Polaków, a raczej dzieli. Szkoda! Bo historia Polski jest długa, wspaniała i trudna jednocześnie. Tak jak nasze społeczeństwo. I to chyba się nie zmieni. Zawsze będziemy się kłócić, spierać, która prawda jest bardziej prawdziwa.
A może to i dobrze? Bo oznaczałoby to, że dla każdego sprawa Polski jest sprawą ważną, tylko inaczej postrzeganą?!?
Polacy się kłócą, który marsz jest lepszy, który Polak bardziej polski, i czy Polska może być bardziej polska. Jestem daleka od wszelkiego rodzaju uogólnień. Jestem daleka od osądzania, komentowania, czy negowania jakiejkolwiek z postaw. Nie mogę znieść jednego: braku szacunku do własnego kraju!
Zawsze uczono mnie czym jest godło, flaga, symbole narodowe. Wpajano mi pewne wartości, które do dziś siedzą we mnie. Zawsze z ogromnym szacunkiem wypowiadano się o kraju, o ludziach, o historii narodu. Wszczepiano we mnie patriotyzm od najmłodszych lat. Słowa może górnolotne, może przereklamowane, ale moim zdaniem szalenie ważne.
W mojej rodzinie nie ma historii o bohaterskich żołnierzach, jeńcach, wyzwolicielach. Jedyną jaką znam, to historia Dziadka Bolka, który mieszkając na Kresach, stracił wszystko, łącznie z rodzicami. Uciekł z płonącego domu, nie zabierając ze sobą niczego, wstąpił do armii i walczył do ostatnich dni kwietnia 1945 r. Został ranny pod Budziszynem. Jego przygoda z armią się zakończyła. Po wojnie osiedlił się, założył rodzinę, poszedł do pracy. Można by pomyśleć, że takie były czasy, była wojna, ludzie walczyli, że nie miał nic do stracenia, że to była jedyna opcja.
Dziadek zawsze zabierał mnie na groby żołnierzy, do kościoła wojskowego i na uroczystości państwowe, mimo że wojna była już dawno za nami. Niemal do ostatnich dni życia, nosił sztandar wojskowy na uroczystościach kombatanckich. Było to dla niego i przez to dla mnie ważne. Tak zostałam wychowana, to mnie ukształtowało.
Pamiętam jakby to było dzisiaj, kiedy urodził się Wiktor zamiast kołysanek śpiewałam mu „My, Pierwsza Brygada”. Nie znałam wtedy „dziecięcych piosenek”, a Pieśń Legionów miałam wrytą w pamięć jak Ojcze Nasz. I co? Znowu Dziadek. On raczył mnie takimi rarytasami. Wspominam to z łezką w oku.
zdjęcie znalezione w sieci
Moda na patriotyzm.
Dziś, w wielu kręgach patriotyzm jest niemodny. Deprecjonuje się jego znaczenie w imię rzekomo, większych wartości. Jest jak zaściankowy, niewygodny relikt przeszłości. Nie wypada mówić głośno, bo to śmieszne, bo moherowe, bo trzeba europejskim być. Są też tacy, którzy obwieszeni emblematami i symbolami patriotycznymi nie reprezentują zbyt godnie Ojczyzny. Dla nich z kolei, patriotyzm przyjął formę bardzo radykalną w poglądach i czynach, jedyną słuszną.
zdjęcie znalezione w sieci
Jakby nie było, po której stronie byśmy nie stali – pamiętajmy, że sprawa Polski jest naszą wspólną sprawą. Sprawą, o którą trzeba dbać, walczyć i którą trzeba pielęgnować.
Nie jednak obrzucając się butelkami z biało-czerwoną opaską na ramieniu, i nie z różowym orłem na transparentach. Nie plując jadem i nie wykorzystując jej do własnych celów. Nie chodzi tu o to, by „z widłami na Niemców iść”, czy żeby granice zamykać. Nie, żeby obrażać za inny, niż nasz kolor skóry.
Każdy w inny sposób przeżywa miłość do ojczyzny, inaczej ją rozumie, inaczej okazuje. Nie chodzi przecież o to, aby mówić o patriotyzmie. Patriotyzm jest cnotą wewnętrzną, którą weryfikuje czyn, a nie ubiór czy słowa.
zdjęcie znalezione w sieci
Z patriotyzmem jest trochę tak jak z wychowaniem. Dzieci nigdy nie słuchają starszych, ale zawsze ich naśladują. Nie chodzi więc o słowa, a o czyny, gesty. Jeśli dzieci widzą, że dla rodziców Ojczyzna jest ważna, że to pojęcie istnieje, i że niesie za sobą wartości – dla nich również stanie się to istotne. Tylko jak to zrobić?
Patriotyzmu nie nauczymy słowami, nie przymusimy dziecka do miłości, do szacunku, do poświęcenia. Możemy pokazać dziecku czym jest patriotyzm.
Z pomocą przychodzą książki (więcej TUTAJ), imprezy, koncerty, marsze, inscenizacje, gry miejskie, obchody świąt państwowych… Najważniejsi jesteśmy jednak my. Każdy spacer może być pretekstem do opowiedzenia historii. Każda wycieczka, każda wizyta w muzeum. Każde nasze zachowanie, nasz gest. Dbanie o język jakim mówimy, znajomość historii, pamięć o bohaterach, szanowanie zieleni, kasowanie biletów, szacunek do innych, udział w głosowaniach, sprzątanie grobów, zbieranie pamiątek, fotografii rodzinnych. Wywieś flagę, zatrzymaj się, gdy słyszysz syreny o 17.00 1. sierpnia. Niby nic wielkiego, nie kosztują wiele, ale przekładają się na nasze życie. I na to jak dziecko będzie podchodziło do kwestii swojej Ojczyzny.
Pamiętam rozmowę z przyjacielem, który chciał kupić moim chłopakom pistolety. Zakazałam bezwzględnie. I on zapytał, czy nie chciałabym, żeby chłopcy umieli używać broni, bo przecież gdyby coś się stało… ja szybko skwitowałam: „dobry pomysł, zapiszę ich na lekkoatletykę. Niech ćwiczą bieganie. Jeśli dojdzie do jakiegoś konfliktu w kraju, chcę żeby uciekali, najdalej jak się da.” Podejście moje zmieniło się bardzo od kiedy jestem matką. Kilka lat temu nigdy, bym tak nawet nie pomyślała.
Tu jednak chodzi o coś zupełnie innego. Bo nie ważne czy ja bym chciała, żeby chłopcy walczyli o swój kraj, a czy potrafiliby stanąć do walki, zachować się właściwie. Czy będą potrafili stanąć w obronie słabszego kolegi, czy będą potrafili przeciwstawić się. To będzie ich wybór, a nie mój. Rodzice mogą być jedynie świadkami wyborów swoich dzieci.
To, o czym często zapominamy
Dzieci są osobnymi bytami, nie możemy przeżywać ich życia za nich. I chociaż niekiedy bardzo byśmy chcieli ulżyć w cierpieniu, podjąć za nich właściwą decyzję, to nie możemy tego zrobić. Wychowując dzieci, możemy wpoić im pewne wartości, nauczyć ich pewnych rzeczy, ale kiedyś nasza jurysdykcja się skończy i nie będziemy mieli żadnego wpływu na to, co się dzieje u naszych najbliższych. Możemy tylko liczyć, że wychowamy porządnych ludzi, porządnych ojców i matki, porządnych obywateli.
Z okazji Święta Niepodległości życzę Wam, dużo miłości, ciepła w rodzinnym gronie. Abyście przeżyli to święto wspólnie, wśród najbliższych, dając dobre świadectwo polskości.
PS. Ważne było dla mnie napisanie tego tekstu. Z pomocą przyszli mi przyjaciele, znajomi, których postawa jest wg mnie piękna, warta naśladowania. Są to rodzice, dziadkowie którzy przekazują piękne wartości swoim dzieciom i wnukom, i którzy przekazali mi wiele materiałów – swoich przemyśleń. Gosiu, Mario, Andrzeju, Darku – mam nadzieje, że nie macie poczucia, że zmarnowaliście swój czas, poświęcając go mnie, abym mogła napisać ten artykuł. Serdecznie dziękuję.